poniedziałek, 18 marca 2013

Rosyjska zima ("Russian Winter" - Daphne Kalotay)

Co prawda jako mała dziewczynka nie chciałam zostać baleriną, ale przyznaję, że balet mnie fascynuje i zachwyca – ale jest to dla mnie temat raczej egzotyczny i właściwie zupełnie nieznany. Jakiś czas temu próbowałam przeczytać „Tancerkę Degasa” Kathryn Wagner, ale zniechęcona odłożyłam książkę w połowie. Jednak niedawno znalazłam inną powieść, której akcja toczy się w środowisku baletowym i postanowiłam spróbować ponownie. Sięgnęłam po debiut Daphne Kalotay pod tytułem „Russian Winter” („Rosyjska zima”). Tym razem dodatkową zachętą stało się to, że akcja powieści toczy się częściowo w stalinowskim Związku Radzieckim.

„Rosyjska zima” to porządny kawał powieści obyczajowej z bardzo dobrze zarysowanym tłem obyczajowym i ciekawymi postaciami. Główną bohaterką powieści jest Nina Riewska, niegdyś słynna primabalerina najsławniejszego radzieckiego baletu, Bolszoj, obecnie stara, schorowana kobieta, która postanawia sprzedać swoją biżuterię na aukcji. Ma to być dla niej ostateczne odcięcie się od przeszłości, pogrzebanie bolesnych wspomnień z czasów jej życia w Moskwie, przed ucieczką na Zachód. A jednak przeszłość nie pozwala jej o sobie zapomnieć. Dwoje ludzi postanawia odkryć sekrety Niny i jej wspaniałych bursztynowych klejnotów - Drew Brooks, pracowniczka domu aukcyjnego i Grigorij Solodin, profesor uczelni, który ma swoje własne powody, żeby się Niną interesować.

Książka Daphne Kalotay towarzyszyła mi przez ostatni tydzień w domu i w pracy. Czytałam ją długo i powoli, zaintrygowana i (niestety) miejscami trochę znudzona, zapewne nieco niesprawiedliwie, bo przecież książka nic na to nie poradzi, że mam mało czasu i nie mogę się w nią porządnie wgryźć. W dodatku  „Rosyjska zima” to taka „niespieszna” powieść, napisana eleganckim językiem, posuwająca się naprzód z gracją baleriny, dostojnie, bez nieprzystojnych podskoków i niezgrabnych potknięć. Autorka postanowiła powieść o sprawdzony schemat wielotorowej narracji – fragmenty, które przedstawione są z punktu widzenia Niny, przeplatają się z tymi, w których do głosu dochodzą Grigorij i Drew. Ale jak zwykle w podobnych powieściach, najciekawsze były dla mnie te fragmenty, które opisywały porywające losy Niny Riewskiej w czasie jej kariery baleriny w stalinowskiej Moskwie. Z fascynacją czytałam o ciężkich warunkach, w jakich członkowie baletu musieli pracować – niedogrzewane pokoje, wieczny brak wszystkiego, nawet spinek do włosów, a także inne niedogodnościach i absurdach epoki – obowiązkowych pogadankach i narzucanym artystom zasadach sztuki, które musiały być zgodne z państwową dyrektywą... Myślę, że Kalotay udało się nie tylko bardzo udanie przedstawić porywający obraz hermetycznego świata baletu – świata wyrzeczeń, ciężkiej pracy, tyranii perfekcji, świat szarej rzeczywistości, którą taniec choć na chwilę upiększa, ale także potrafiła bardzo dobrze oddać atmosferę tamtych czasów – wszechobecne poczucie niepewności, strachu i zagubienia.
 
Historia Niny i jej kariery jest wciągająca i poruszająca zarazem – przygnębiająca codzienność przeplata się z chwilami spokoju i zadowolenia. Pomimo tego, że ludzie znikają, NKWD składa nocne wizyty, a o pewnych sprawach najlepiej nic nie wiedzieć, Nina i jej przyjaciele szukają w swoim życiu pozorów normalności. Jednak nieco luksusu, miłość, przyjaźń – wszystko to ma swoją cenę. Nina początkowo pozostaje zdumiewająco niewinna i naiwna, pochłonięta pracą i swoja karierą. Dopiero dramatyczne przeżycia na zawsze zmieniają jej życie, przeobrażając ją w pełną goryczy kobietę.

Kiedy akcja przenosiła się do czasów współczesnych, moje zainteresowanie zdecydowanie malało. Historia naszyjnika była bardzo ciekawa, przyznaję jednak, że pewne fragmenty powieści mnie nużyły – głównie te obracające się wokół Grigorija i jego uniwersyteckiego życia. Ciekawsza była postać współczesnej Niny, samotnej mieszkanki Bostonu, pozbawionej bliskich osób, zasklepionej we własnym bólu – tym psychicznymi i tym fizycznym, chociaż jej postać wydawała mi się zimna i wyniosła.

Jednak pomimo tych niedoskonałości, „Rosyjska zima” to dobre czytadło, wciągająca powieść na zimowe wieczory, która potrafi czytelnika zauroczyć i poruszyć. Jeśli szukacie powieści o miłości, stracie, zdradzie i odkupieniu, powieść Daphne Kalotay to książka dla was.

7 komentarzy:

  1. Zima nie chce odejść, więc może czas na takie czytadło o miłości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawia mnie ta zima w tytule, rozumiem ją trochę jako samą Ninę, jako nawiązanie do stalinizmu... Miłość w tej książce jest ciekawie przedstawiona...

      Usuń
  2. Nie wiem nic o balecie, a zima, czy to rosyjska, czy to polska - "zaokienna", mi się już zdecydowanie znudziła. Mam ochotę na wiosnę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. A może tak dla odmiany Upalne lato Marianny?

      Usuń
  3. Bardzo podobała mi się ta książka. Również za ciekawsze uznałam fragmenty dotyczące młodości Niny i jej życie w Rosji. Moim zdaniem Rosyjska zima to dobry debiut tej autorki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ciekawości zajrzałam na stronę autorki, ale napisała dopiero "Rosyjska zimę" i zbiór opowiadań. Ciekawe, czy to był taki jednorazowy sukces, czy pisarka napisze coś więcej?

      Usuń