poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozpoczęła się gra o tron... (George R.R. Martin, "A Game of Thrones")


Ja i George R.R. Martin znamy się nie od dziś... Kiedyś, jeszcze w czasach młodości, kiedy zaczytywałam się fantasy, wpadła mi w ręce książka zatytułowana „Gra o tron” - koszmarna okładka nie zniechęciła mnie, ale ta sporych rozmiarów powieść jakoś nie specjalnie przypadła mi do gustu, głównie dlatego, że urwała się dość raptownie i bez oczekiwanego rozwiązania... Przeczytałam, odłożyłam i zapomniałam – można by było powiedzieć. W zeszłym roku jednak, kiedy wszyscy zaczęli się zachwycać serialem na podstawie książki, w mojej pamięci otworzyła się mała szufladka. Hey presto! Przypomniałam sobie szczegóły, co jak najlepiej świadczy o książce czytanej przed laty. Obejrzałam wspólnie z zachwyconym Ulubionym Anglikiem serial, a potem stwierdziłam, że tak właściwie, to trzeba byłoby kontynuować znajomość z panem Martinem... Zgodnie ze swoim zwyczajem zdecydowałam się zacząć od początku, od pierwszego tomu, czyli „A Game of Thrones”. Zaopatrzyłam się także przezornie w tom drugi, „A Clash of Kings”. Na potem. I tu zaczęły się schody, bo tom pierwszy zaczęłam i jakoś tak przerwałam w połowie, bo przecież pamiętałam dość dokładnie, co i jak, zwłaszcza, że i serial był wciąż świeży w mojej pamięci. Książka stała więc przez jakiś czas spokojnie kurząc się na półce, aż do tej pory. Bo oto nadszedł czas na drugi sezon, a więc i na drugi tom, zupełnie mi nie znany. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że powinnam porzucić tom pierwszy i skoncentrować się na tomie drugim. I takoż się stało – zaczęłam „A Clash of Kings”, z zainteresowaniem pochłaniając kolejne strony, aż pojawiły się w mojej pamięci luki. Oho, pomyślałam sobie, trzeba jednak dokończyć ten nieszczęsny pierwszy tom, bo nie godzi się pozostawiać tak zacnej opowieści niedoczytanej...! Decyzję ułatwił fakt, że tom drugi udało mi się zostawić w czwartek w pracy... Co prawda opanowała mnie chciwość i natychmiast ściągnęłam „A Clash of Kings” na kindla, krok, którego wydawało mi się nigdy nie uczynię, bo po co mi dwa egzemplarze tej samej powieści... Ale zdecydowałam się jednak na dokończenie „Gry o tron”. Tym samym mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że moja przygoda z „Grą o tron” rozpoczęła się na dobre. I zapewne szybko się nie skończy...
Co można nowego napisać o fenomenalnej serii Martina? Jedno słowo przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o Pieśni Lodu i Ognia – epopeja. Oto kilka szczegółów, które mogą przekonać wahających się do sięgnięcia po „Grę o tron” i kolejne tomy serii.
Po pierwsze, rozliczni bohaterowie, nie tylko pierwszoplanowi, którym autor udziela głosu, ale też drugorzędni, postacie z dalszego planu, a wszyscy tak pełnokrwiści i pełni życia, że czytelnikowi wydaje się, że istnieli oni naprawdę. Prawdziwi bohaterowie, którzy zdradzają, knują, kochają, nienawidzą, rodzą dzieci, umierają i popełniają błędy. W dodatku, to co specjalnie mi się spodobało, żadnego z tych bohaterów nie można nazwać dobrym, lub złym, są najczęściej bardzo ludzcy i pełni wad. Czytelnik nie śledzi dziejów jednego kryształowo czystego bohatera, którego losów i przyszłości od razu można się domyśleć. Nie, kryształowo czyste postaci nie istnieją, a ci, którzy kierują się w swym życiu prawością i honorem wielokrotnie przekonują się, że honor nie chroni ich przed zdradzieckim ostrzem wbitym w plecy. A do tego (jak słyszałam), im dalej, tym postacie stają się ciekawsze!
Po drugie, „Grę o tron” czyta się jak wciągającą i bardzo prawdziwą powieść historyczną. Myślę, że jest to fantasy dla tych, którzy nie przepadają za tym gatunkiem, a za to uwielbiają opowieści o przeszłości, bo bardzo mało w tej książce magii czy nadprzyrodzonych zjawisk, za to jest wszystko, co można znaleźć w dobrej powieści historycznej. Martin stworzył skomplikowaną, wielowątkową fabułę. To nie jest kolejna opowieść o wybrańcu losu, który podąża szlakiem swojego przeznaczenia ku nagrodzie i szczęściu. To prawdziwy świat, w którym króluje polityka, wojna, liczą się rodzinne koneksje, złoto i szybki refleks. Tu wszyscy mają szansę na zwycięstwo, ale większość przegra już na starcie. Do tego świat „Gry o tron”, jest tak dokładnie przedstawiony, pełen szczegółów i drobiazgowych detali, kompletny i całkowity, że zapiera dech w piersiach swoim ogromem. Martin pomyślał nie tylko o geografii, historii, religii, ale i o heraldyce i genealogii.
Po trzecie - „Gra o tron” to skomplikowana, zawikłana, wielowątkowa fabuła, zwroty akcji nie do przewidzenia, niespodziewane posunięcia i rozwiązania, które czytelnika przyprawiają o zawrót głowy. Radzę wam, nie przywiązujcie się zbytnio do żadnych postaci, bo nigdy nie wiadomo, co się z nimi stanie... Zastanawiam się, czy Martin cały zamysł tej epickiej serii miał z góry ustalony, czy też niektóre wątki pojawiały się już w trakcie pisania. Saga rośnie bowiem z tomu na tom – gdzieś czytałam, że autor planował trylogię, a do tej pory ukazało się pięć tomów, w tym dwa z nich w dwóch częściach. Razem siedem książek. Czytałam też, że George R. R. Martin planuje kolejne dwa tomy tej monumentalnej serii. Mam tylko nadzieję, że uda mu się zachować tempo i podtrzymać zainteresowanie czytelników aż do samego końca...
Więcej was przekonywać nie będę. Dajcie Martinowi i jego serii Pieśń Lodu i Ognia szansę, przeczytajcie „Grę o tron”, nawet jeśli oglądaliście też serial, który swoją drogą jest bardzo dobrze zrobiony. Zachłysnijcie się książką i sięgnijcie po kolejne tomy.
A jeśli przez jakiś czas nie będzie się u mnie nic działo, to dlatego, że Westeros wzywa. Wszak jestem dopiero w połowie drugiego tomu i do końca daleko...

2 komentarze:

  1. Gość: Lena, acut208.neoplus.adsl.tpnet.pl
    2012/04/09 13:48:24
    Ja pierwszy tom miałam z biblioteki. A wtedy były już wydane trzy. Przeczytała, poszłam po nastepne i się zawiodłam, bo panie bibliotekarki nie wiedziały, że to seria jest. Byłam więc zmuszona kupić i absolutnie nie żałuję. Jedna z moich absolutnie ulubionych fantasy. Magii pojawia się późnie jtrochęwięcej, ale ma to swoje usprawiedliwienie w realiach tego świata.
    Gość: kasiek, 178-214-25-201.mtm-info.pl
    2012/04/09 14:09:08
    Ja nic o tej sadze napisać nie mogę bo wstyd pisać - ale nie czytałam. Jeszcze!! I tom kupiłam rok temu bo przyjaciele serialem się zachwycali, więc najpierw książkę chciałam przeczytać, ale obrona, praca nie było kiuedy. Teraz kiedy dostałąm tom drugi musze się zmobilizować...
    kot_kreskowy84
    2012/04/09 16:00:23
    Ja właśnie czytam "A clash of kings" :) Nie jestem miłośniczką fantasy, ale rzeczywiście ta książka jest świetna. Niestety trochę frustruje mnie to, że każdy tom się kończy tak raptownie i nic się nie wyjaśnia ostatecznie aż do końca całej sagi, a to jeszcze tyyyyyyle stron...
    joly_fh
    2012/04/09 17:55:59
    Zgadzam się z wszystkim, co napisałaś. Dotąd przeczytałam trzy książki (w tym 2 części Nawałnicy mieczy) i każda jest równie dobra, a akcja jest rozwojowa. Od dawna nie czytałam czegoś tak dobrego i wciągającego. Chyba niebawem zabiorę się, po krótkiej przerwie za Ucztę dla wron.
    salez
    2012/04/10 10:03:32
    Jest to zdecydowanie najlepsza seria jaką czytałem, przynajmniej takie jest moje subiektywne zdanie i opinia. Połknąłem całość na prawdę w krótkim czasie. Do tego ekranizacja, wspaniale wyprodukowany serial. Z radością oczekiwałem kiedy pojawi się drugi sezon. Wszystkim serdecznie polecam.
    grendella
    2012/04/10 10:42:10
    Ja również zgadzam się właściwie ze wszystkim, co napisałaś. W Polsce 3 części zostały wydane w dwóch tomach, więc książek jest już w sumie 8. Cała saga trzyma poziom, choć nie wszystkie wątki lubię tak samo, ale nie mogę tu o tym za dużo pisać, bo jeszcze wiele przed Tobą. Mam tylko nadzieję, że autor podkręci trochę tempo pisania i nie każe mi czekać na następną część tak długo jak czekałam na "Taniec ze smokami"...

    OdpowiedzUsuń
  2. dabarai
    2012/04/10 21:54:53
    Ha, ha, cieszę się, że się tak wszyscy zgadzają! Mnie jednak ciekawiłaby opinia osoby, która czytała i nie ma ochoty kontynuować znajomości z autorem! :D

    Lena, kończę drugi tom, faktycznie pojawia się więcej czynników fantasy, ale na razie bardzo łagodnie. A czytałaś resztę serii też?

    Kasiek - UA też serial tylko widział, ale książkę zaczął i mówi, że niepostrzeżenie wciąga. Tylko on tak woooolno czyta...!

    Kot kreskowy - no, jak to z seriami, nic sie nie kończy, nic się nie wyjaśnia. Pamiętam, że podobnie frustrowałam się przy Sapkowskim.

    Joly_fh - też się zastanawiam, zrobić sobie przerwę na przeczytanie czegoś innego, czy kontynuować? Hmmm..

    Salez - ja nie nazwałabym Gry o tron najlepszą serią.... przynajmniej na razie.. :D

    Grendella - no, też te odległości w powstawaniu tomów męczą... CO ja zrobię, jak przeczytam i sie skończy? Może powinnam sobie dawkować? Hm...
    grendella
    2012/04/11 13:50:21
    Co do magii, będzie więcej, ale nie takiej oczywistej. Syndrom odstawienia występuje silny, także jak potrafisz, to dawkuj - ja nie potrafiłam ;)
    Gość: Lena, dbx139.neoplus.adsl.tpnet.pl
    2012/04/20 11:19:04
    Dabarai, czytałam i teraz niecierpliwie czekam na tom szósty. A czekać będzie pewnie trzeba długo.
    dabarai
    2012/04/21 19:00:47
    Przyznaję, że zrobiłam sobie po dwóch tomach przerwę. Trzeci mam na kindlu, przekartkowałam go tylko i czekam. Głównie na więcej czasu, bo inaczej będę tę książkę czytać przez dwa tygodnie!

    A co do kolejnego tomu, to ho, ho, kto wie, ile trzeba będzie czekać..!
    dofifi
    2012/04/27 23:42:17
    Dla mnie powieści Mrtina też są jak historyczne, z tym że to historia wyobraźni. Coś co mogłoby mieć miejsce, w innej wersji średniowiecza. Takiej, którą dobrze się czyta, ale lepiej nigdy się w niej nie znaleźć.
    dabarai
    2012/04/29 15:23:38
    Dofifi - o tak, ja myślę, że Westeros to miejsce wyjątkowo pełne problemów, łatwo się tam ludziom nie żyje!!
    srokawgarsci
    2012/05/06 23:03:09
    Dabarai, skoro jesteś ciekawa mojej opinii ;)
    Po książkę sięgnęłam zachęcona serialem, który podobał mi się bardzo. Lubię fantasy, chociaż nie jestem najlepszego zdania o fantasy anglojęzycznej (wyjątek -Prattchet), dałam Martinowi szansę. To pierwszy przypadek, kiedy uznaję że film jest lepszy. Pierwszy tom był jeszcze to przyjęcia, ale drugi - strasznie przegadany. Jak nie przymierzajac, dziadek Tolkien (pomyłka, są jednak dwa przypadki filmu lepszego od książki). To co wielu uznaje za zaletę - dla mnie jest wadą. Za wiele postaci bez znaczenia, jakieś rody i ich historie, kto z kim, kiedy... Niewiele wnosi do opowiadanej historii, ńie poprawia smaku, rozmydla ją po prostu. Poddałam się po 500 stronach, chociaż walka była zacięta. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej, więc pewnie zajrzę do kolejnych tomów.
    dabarai
    2012/05/08 22:27:16
    Srokawgarści - ha! Bardzo prawdziwe jest to stwierdzenie, że co jednemu wydaje się zaletą, innaj osoba uzna za wadę! Przyznaję jednak, mnie z początku ta mnogość postaci wydawała sie nużąca. I musze się też przyznać, że po drugim tomie zrobiłam sobie przerwę, głównie po to, by od tej mnogości postaci odpocząć. Ale bardzo, bardzo podoba mi się to, że pomimo tylu detali autor potrafił to jakoś wszystko ogarnąć. A poza tym ja bardzo lubię długie, rozwlekłe sagi. I chyba dlatego mi się też Martin spodobał. Pratchetta lubię ale jest to zupełnie inny typ. Nie do podrobienia :) A nazwać Tolkiena dziadkiem przegadanym?! Zgroza!!! :D

    Ps. A jednak piszesz, że ciekawa jesteś, co będzie dalej! Czyli cos w tej powieści jest takiego, że nawet pomimo wad sie podoba, tak to mam rozumieć? :P

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń